
W lipcu 1943 roku na Wołyniu osiągnęła swój tragiczny szczyt fala przemocy, która zapisała się w historii jako rzeź wołyńska – masowa eksterminacja ludności polskiej, dokonana przez nacjonalistyczne bojówki ukraińskie. Była to zbrodnia o cechach ludobójstwa, choć nierzadko określana również mianem bratobójczej. To drugie pojęcie oddaje bolesny paradoks – Polacy i Ukraińcy na Wołyniu żyli przecież obok siebie od pokoleń, jako sąsiedzi, często powiązani więzami rodzinnymi, dzieląc wspólną codzienność przez płot, przez wspólne pola, przez milczące współistnienie.
Narastające napięcia etniczne, polityczne i społeczne doprowadziły jednak do tragedii. Dla wielu Ukraińców obecność polskich struktur państwowych na Wołyniu była postrzegana jako okupacja. Polacy rzeczywiście cieszyli się w II Rzeczypospolitej większymi przywilejami niż ukraińska ludność, jednak nic nie usprawiedliwia horroru, jaki rozegrał się w latach 1943–1944. Setki wiosek zostały zrównane z ziemią, a ich mieszkańcy – bezbronni cywile, kobiety, dzieci i starcy – ginęli w okrutnych okolicznościach.
Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), kierując się skrajną ideologią nacjonalistyczną, dokonywała systematycznych czystek etnicznych. Wielu Ukraińców zostało zmuszonych do wydania swoich polskich sąsiadów, a nawet – w akcie wymuszonej lojalności – do własnoręcznego ich zamordowania. Kiedy Polacy zaczęli organizować odwet, nie byli już w stanie działać wyłącznie w ramach samoobrony. Dochodziło do akcji odwetowych, które również pochłaniały ofiary, choć skala i systematyczność tych działań była nieporównywalna z zaplanowanym terrorem UPA.
Po wojnie temat rzezi wołyńskiej został zepchnięty na margines. Władze sowieckie, a później także niepodległe rządy Ukrainy, przez dekady unikały rozliczenia z przeszłością. Również Polska, pogrążona w zimnowojennych realiach, przez długi czas nie podejmowała próby oficjalnego upamiętnienia ofiar. Dopiero ostatnie dwadzieścia lat przyniosło wyraźną zmianę – pojawiły się inicjatywy edukacyjne, badawcze i społeczne, które próbują przywrócić pamięć o tych tragicznych wydarzeniach.
Czy współczesny świat, a my – jego obywatele – jesteśmy w stanie wyciągnąć z tej historii lekcję? Zdecydowanie tak. Pamięć o Wołyniu nie powinna być narzędziem zemsty ani politycznego szantażu. Powinna być przestrogą przed tym, do czego prowadzą ideologie oparte na nienawiści, pogardzie i wykluczeniu. Musimy odrzucić wszelkie formy nacjonalizmu, które promują przemoc jako środek do osiągania celów narodowych.
Wojna nie zaczyna się od wystrzału – zaczyna się od słów. Od nienawiści, od uprzedzeń, od odczłowieczania "innego". Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, powinniśmy przyjąć jako swoje słowa Jana Pawła II: "Nigdy więcej wojny!". To przesłanie nie wymaga heroizmu. Wymaga codziennej postawy – szacunku, empatii i odpowiedzialności za słowo.
Polacy, jako naród wielokrotnie doświadczany przez historię, mają dziś szansę dawać przykład – jak budować pokój, jak pielęgnować pamięć bez nienawiści, jak żyć obok siebie, a nie przeciwko sobie. Ale aby to było możliwe, najpierw musimy nauczyć się żyć w pokoju między sobą.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie