
W Polsce obowiązuje już nowy zakaz fotografowania obiektów uznanych za kluczowe dla bezpieczeństwa narodowego. 17 kwietnia weszła w życie nowelizacja ustawy o obronie ojczyzny, która daje służbom podstawę prawną do karania osób dokumentujących wizerunek określonych miejsc. Nowe regulacje budzą kontrowersje i pytania o granice wolności obywatelskich.
Zakaz dotyczy ponad 25 tysięcy lokalizacji w całym kraju, w tym nie tylko obiektów wojskowych, ale także elektrowni, urzędów, mostów czy infrastruktury kolejowej. Ich wspólnym mianownikiem jest uznanie za „strategiczne dla bezpieczeństwa państwa”. Aby przepis mógł zostać egzekwowany, miejsce musi być oznaczone oficjalną tablicą zakazującą fotografowania – w pięciu językach i z piktogramami aparatu, kamery i telefonu przekreślonymi czerwonym znakiem.
Dotychczasowy zakaz, choć istniał w prawie od kilku lat, był w praktyce martwy – brakowało bowiem ujednoliconego systemu oznaczeń. Nowe rozporządzenie wprowadza jego formalny wygląd oraz szczegółowe procedury egzekwowania zakazu.
Zgodnie z nowymi przepisami, osoby przyłapane na robieniu zdjęć lub nagrywaniu objętych ochroną obiektów mogą zostać ukarane grzywną od 5 do 20 tysięcy złotych, aresztem do 30 dni, a nawet konfiskatą sprzętu. Zasady przewidują pewne wyjątki – dokumentacja na potrzeby remontów, działań ratowniczych, konferencji czy zadań służbowych będzie dozwolona.
Rząd argumentuje, że zmiany są niezbędne w dobie zagrożeń szpiegowskich i wojny w Ukrainie. Jednak wielu ekspertów i organizacji społecznych wyraża obawy. Krytycy wskazują na niepełną jawność listy obiektów objętych zakazem oraz brak klarownych kryteriów – co może skutkować arbitralnym stosowaniem przepisów.
– Nie wiadomo, czy robiąc zdjęcie mostu, popełniam wykroczenie, czy nie – mówi anonimowo jeden z fotografów z Bielska-Białej. – Oznaczenia mogą się pojawić z dnia na dzień, a konsekwencje są bardzo dotkliwe.
W mieście tym zakazem objęto m.in. Komendę Miejską Policji i infrastrukturę wodociągową. Nowe prawo może szczególnie uderzyć w turystów, fotografów i dziennikarzy dokumentujących życie społeczne.
Obawy podzielają również organizacje broniące wolności mediów i praw człowieka. Ich zdaniem przepisy mogą zostać użyte do ograniczania niezależnego dziennikarstwa, zwłaszcza podczas protestów czy interwencji służb mundurowych.
Choć zagrożenie ze strony obcych wywiadów nie jest abstrakcyjne, eksperci apelują o równowagę między bezpieczeństwem a prawami obywateli. Obecny kształt przepisów – wprowadzony bez szerokich konsultacji społecznych – może okazać się narzędziem nadmiernej kontroli zamiast realnej ochrony.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie